Witajcie,
ostatni dzień wakacji nadszedł niestety:-(
W tym roku wyjątkowo szybko te dwa miesiące "laby" mi zleciały.
Na szczęście miałam chwilę wytchnienia i relaksu więc teraz trzeba zakasać rękawy i z powrotem wrócić do obowiązków.
Na upamiętnienie letniego czasu i błogiego leniuchowania przywiozłam do domu z toskańskiej agroturystyki lawendę, którą postanowiłam ususzyć i jej zapach przenieść do szafy:-)
Aby wydobyć aromat z ususzonej lawendy trzeba ją dotknąć bądź potrzeć woreczek, w którym się znajduje a zapach, który się uwalnia jest jak po dotknięciu czarodziejską różdżką - cudowny, intensywny i taki naturalny :-)
Kolejny sposób na pachnące pościele bądź ręczniki to naturalne owocowe mydełka, które dzielę na części, zamykam w tiulowych woreczkach i układam pomiędzy rzeczy:-)
Oczywiście nie omieszkałam tokowego zakupić również będąc w Toskanii:-)
Pachnie tak, że chciałoby się je zjeść:-)
Buziaki i pachnącej niedzieli!
5 komentarze
Twoja z tą lewandą musiała być nawet bardzo pachnąca :)))
OdpowiedzUsuńPrzyznam, ze sama byłam dzisiaj w lekkim szoku, gdy spojrzałam w kalendarz ;)
Miłego wieczoru
Uwielbiam zapach lawendy.
OdpowiedzUsuńTam, gdzie byliśmy rosła w ogromniastych kępach i zawsze pocierałam o nią ręce.
Uściski Kasiu :))) s
Och ta pachnaca lawenda, tego nam kobietkom potrzeba. Pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńUwielbiam lawendę :) Też miałam kiedyś w szafie zapach :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przywiozlam mnostwo takich paczuszek lawendy z Prowasji, mam nadzieje, ze bedzie dlugo pachniec :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny:-)