niedziela, 29 maja 2016

Donice tarasowe hand made / Flower pots hand made

Witajcie!

przerwy w blogowaniu mam coraz dłuższe ale niestety doba zbyt krótka a pracy zbyt 
dużo zarówno zawodowej jak i domowej.

Wracam do Was z tematem, który ostatnio zajmował nam wieczory 
czyli drewniane donice tarasowe.

Brakowało mi bliskości roślinności i oczywiście wymyśliłam sobie donice. 
Goły, duży taras niestety nie jest przytulny.

Wspólnie z moim zdolnym mężem zdecydowaliśmy o formie, kształcie i ilości donic:-) 
Następnie zaczęła się bonanza:-) 
Garaż służył nam za warsztat i wieczory spędzaliśmy na ręcznej robótce, 
właściwie całą pracę wykonał mój Peter a ja mu towarzyszyłam i służyłam w potrzebie:-)
Dla wyjaśnienia, mój mąż nie jest stolarzem a jedynie zdolnym i pracowitym facetem:-) 
Ależ Go wychwalam, chyba nie uwierzy jak przeczyta ale zasługuje na to w pełni.

Często się śmiejemy, że zgrany z nas duet, 
ja mam wizje i pomysły a on jest najlepszym, generalnym wykonawcą:-)
Jesteśmy jak Pixie i Dixie, Flip i Flap czy inni:-)

Po kilku tygodniach osiągnęliśmy zamierzony efekt! 
Teraz mogę z tarasu nie schodzić:-)

Do obsadzenia została jeszcze jedna donica ale nie dałam już rady. 
Dokończę w tygodniu:-)

A co Wy o nich myślicie?
Trudne początki, zakup materiałów, wymiary, cięcia, zbijanie...


Następnie malowanie, owijanie włókniną, wypełnianie keramzytem, ziemią 
i wreszcie sadzenie roślinek:-)



Warto było czekać i wykonać tyle pracy. 
Satysfakcja ogromna a efekt bezcenny.

Jestem zachwycona całokształtem:-)

Jeszcze tylko malowanie tarasu na szaro i będę w raju! 
Początki malowania już widać ale to dosyć długa i żmudna praca, 
szczególnie biorąc pod uwagę upał i możliwości czasowe...

Tegoroczne wakacje chyba spędzę na tarasie:-)))))
















Dobrej nocy!


niedziela, 15 maja 2016

Słodki weekend / Sweet weekend

Witajcie Kochane!

rzadko ostatnio pojawiam się w blogosferze ale naprawdę doba jest dla mnie zbyt krótka. 
Niestety jestem w lekkim niedoczasie.

Początek maja okazał się bardzo obfity w rodzinne uroczystości.
Począwszy od wesela, chrzcin, komunii, na dziecięcych urodzinach jeszcze nie skończywszy:-)
Od gór po Warszawę:-) 
W związku z powyższym można śmiało stwierdzić, iż ostatnimi czasy ostro imprezuję:-)

Kilka tematycznych postów czeka w kolejce ale szalenie trudno wygospodarować ten czas na publikacje. 
Przyznam iż dużo częściej ostatnio bywam na instagramie :-)
Postaram się  jednak nadrobić zaległości.

Tymczasem zimna Zośka dała nam sie dzisiaj we znaki. 
Cóż było robić? 
Rodzinne leniuchowanie i nadrabianie kulinarnych zaległości.

Zatem serdecznie zapraszam na małe co nieco:-)


Wyobraźcie sobie, że jedynie w weekend podczas porannej kawy brakuje mi słodkości:-) 
W tygodniu nawet przez myśl mi nie przejdzie słodycz do kawy, jak to możliwe?
Podejrzewam, iż zaprogramowałam się na dyscyplinę od poniedziałku do piątki 
a weekendy traktuję jak dyspensę:-) 
Dzięki temu łatwiej mi utrzymać wagę pod kontrolą i spokój psychiczny:-) 
Nigdy nie katowałam się żadnymi dietami i uważam, 
że podstawa zdrowia i dobrego samopoczucia to rozsądek w połączeniu z ruchem.

Zdrowe kule mocy, czyli zmiksowane daktyle z poppingiem z kaszy jaglanej 
śmiało zaspokoiły mój słodyczowy głód.

Następnie przyszedł czas na nieco mniej zdrowy eksperyment czyli tort z kremem nutelkowym:-) 
Inspiracją do wypieku był tort urodzinowy mojego szefa, który przygotowała jego żonka. 

Powiem Wam, niebo w gębie! 
Smak obłędny, a dodatek truskawek to oprócz aspektu wizualnego również klasa dla podniebienia!

Mój pierwszy w życiu tort i do tego udany:-) 
Była to przymiarka do urodzin mojej młodszej pocieszy, które jeszcze w maju:-) 
Jak to określiła Ninuśka "mamo ten tort nie jest dobry, on jest przepyszny":-) 
Także nic dodać, nic ująć.

Przepis na biszkopt pochodzi od Dorotki a masa to połączenie serka mascarpone z nutellną, plus do dekoracji truskawki, jamiiiiii.



Poniżej propozycja aranżacji blatu kuchennego, która była ciekawą zabawą na Instagramie 

...i pozostała inspiracją do dalszych zmian.

Ceramiczne pojemniki zakupione w Pepco, 
którym niebawem zostaną dorobione złote uchwyty:-) 
w towarzystwie srebrnej tacy i bazylii.




Ostatnio udało mi się również zmodernizować kuchenną witrynkę. 
Ład oraz oświetlenie delikatnie podkreśliły jej atuty.



Honorowe miejsce obrała porcelana z Ćmielowa od babci





Wersja aktualna z surfiniami na kuchennym parapecie


 Buziaki!